Pionek po raz XX

Pionek to jeden z tych konwentów, na który sporo osób przyjeżdża w celach towarzyskich. Oczywiście można powiedzieć, tak o każdym festiwalu, jednak dla mnie Gliwice mają taki właśnie wymiar. Nawet, gdy przyjeżdżamy większą grupą, to zawsze ktoś nowy dosiada się. Tym sposobem poznaliśmy sporo fajnych osób, z którymi spotykamy się właśnie w Gliwicach lub też we Wrocławiu.

Mimo iż na Pionku przygotowanych jest naprawdę sporo stołów (zarówno w dużej auli, jak i w mniejszych salach), to zazwyczaj jest ich jeszcze za mało. To jednak oczywiście sprzyja integracji. Zawsze można się do kogoś dosiąść. Tym razem już po godzinie od rozpoczęcia brakowało miejsc. Na szczęście nasi znajomi mieli wolny skrawek stołu i wyrazili chęć rozgrywki w większej grupie Tak zaczęliśmy wybieranie gry dla 5 osób. Na początek wybraliśmy Rialto. Miło było wziąć w końcu do ręki grę, o której ostatnio tak dużo mówiło się. Okazało się, że planszówka ta niedawno zasiliła games room i mieliśmy przyjemność po raz pierwszy rozłożyć ten tytuł. Niestety na tym skończyło się. Nie udało nam się znaleźć nikogo, kto mógłby wytłumaczyć zasady, a nie chcieliśmy tracić cennego czasu na czytanie instrukcji. Złożyliśmy ją więc ponownie do pudełka. Bardzo jednak spodobała mi się grafika i samo wykonanie gry.  Wszystko bardzo ciekawie zapowiadało się.

Jak budowaliśmy Polskę

Zamiast Rialto zagraliśmy w nową grę wydawnictwa Trefl – Polska w budowie. Gra chyba po raz pierwszy była na Pionku. Okazało się, że przy stole tylko ja znam zasady tej gry, dlatego zabrałam się za tłumaczenie. Szybko nam to poszło, ponieważ cały czas uczulałam współgraczy, że wszystkie zasady wynikają z siebie logicznie i należy zwracać uwagę na symbole na kartach oraz na plansze swojego konsorcjum. Zgodnie z oczekiwaniami wszyscy wciągnęli się w rozgrywkę i chętnie rozbudowywali drogi w Polsce. Po grze usłyszałam sporo pozytywnych opinii na temat tej gry.  Było mi bardzo miło, że mogłam zaprezentować znajomym dobrą, polską planszówkę.

Dwa razy “P”

Tym razem poznaliśmy też dużą wersję gry Pictureka. Po tym, jak w karcianą odmianę już tyle razy zagraliśmy, z ciekawością sięgnęliśmy po duże pudełko.  Grało się bardzo przyjemnie, chociaż więcej emocji jest jednak przy karcianej odmianie (nawet dla uczciwej rozgrywki kupiliśmy specjalny dzwonek recepcyjny J ). Rozumiem jednak, dlaczego niektórzy wolą dużą wersję. Jest znacznie więcej szczegółów i trzeba naprawdę wysilić wzrok. W dodatku są trzy opcje gry: kto pierwszy ten lepszy, licytowanie kto znajdzie więcej elementów na dany temat oraz wyszukiwanie tylu elementów ile wskaże nam kostka. Mimo, iż trochę zawiodłam się, grało się naprawdę przyjemnie i było sporo śmiechu.
Pionek nie mógłby się oczywiście obejść bez Pictomanii, czyli gry „w rysowanie”. Poznaliśmy ją właśnie w Gliwicach i tym razem mieliśmy okazję wytłumaczyć ją kolejnym osobom. Tak jak zwykle podbiła serca graczy. Oczywiście najwięcej frajdy sprawiało tłumaczenie tego, co narysowaliśmy. Czasami były problemy z interpretacją rysunku, ale nawet minusowy wynik nikogo nie zmartwił i zagraliśmy w ten tytuł dwukrotnie.

Niesamowity konkurs WC
Ten Pionek zapamiętamy też z innego powodu, Po raz pierwszy braliśmy udział w konkursie wiedzy o grach planszowych organizowanym przez Wojtka Chuchlę (WC). „Wziął” nas podstępem mówiąc, że ma tylko dwie chętne pary. Oczywiście okazało się to bzdurą, ponieważ jak zwykle było sporo chętnych. Mogliśmy na własnej skórze przekonać się, co takiego jest w tym turnieju, że ludzie znikają na całe popołudnie. Po tym, jak w eliminacjach zajęliśmy trzecie miejsce, na trzy dobre godziny wciągnęła nas rozgrywka finałowa. Pomimo, iż nie udało nam się stanąć na podium, wróciliśmy z uśmiechem na ustach i z „Małym księciem” pod pachą. Pytań i zadań było naprawdę sporo, a każde kolejne było bardziej zmyślne od poprzedniego. Były zadania muzyczne: trzeba było odgadnąć tytuł piosenki, który był jednocześnie tytułem gry. WC przygotował dla nas też kadry z filmów, które też noszą „planszówkowe” tytuły. Sporo czasu poświęcaliśmy też grze Mały książę.  Nie dość, że musieliśmy przeliczyć różne elementy na kafelkach (chyba do końca życia zapamiętam, że w grze występują 42 latarnie), to jeszcze staraliśmy się w 10 minut ułożyć najbardziej wartościową planetę. Uśmiechu i dobrej zabawy było co niemiara. Myśleliśmy na początku, że to żart, że organizatorzy mają nadzieję, że zdążymy do 19.00. Okazało się jednak, że dużo nie mylili się. Skończyliśmy ok. 18.30. Do domu wróciliśmy z nagrodą w postaci Małego księcia, który czeka na pierwszą rozgrywkę.
Wprawdzie dużo nie pograliśmy, to jednak bardzo miło będziemy wspominać ten jubileuszowy Pionek. Było naprawdę sporo osób z różnych rejonów Polski. Turnieje jak zwykle cieszyły się sporym zainteresowaniem (m.in. eliminacje do Mistrzostw Polski w Carcassonne). Przygotowano sporo nagród i był też poczęstunek, w postaci  kawy, herbaty i ciasta. W wypożyczalni stoły prawie uginały się od sporej ilości gier do wypożyczenia. Warto podkreślić, że było naprawdę dużo nowych tytułów. Dobrze, że już chyba na stałe wpisała się giełda gier używanych. Wprawdzie nic nie udało mi się sprzedać, ale czasami można tam wypatrzyć naprawdę fajne tytuły.
Co należy również pochwalić, to uzupełnianie na bieżąco profilu festiwalu na Facebooku. Praktyczne przez cały czas trwania konwentu wrzucano jakieś zdjęcia. To naprawdę rewelacyjny pomysł, szczególnie dla osób, które nie były, a chciały zobaczyć, co nowego słychać w Gliwicach. Oby było to kontynuowane również w trakcie kolejnych edycji.
Tekst i zdjęcia: Dominika GORGOSZ