Humanistyka 2.0 – komentarz do komentarza

Jest to mój pierwszy wpis na Board Times od dobrych kilku miesięcy. W poniższym tekście odniosę się do komentarza napisanego niedawno przez Mateusza.W odpowiedzi na wołanie o pomoc w uporządkowaniu myśli, spieszę ze swoimi pięcioma groszami:

Po pierwsze, gdy na wolnym rynku powstaje jakiś produkt, to przyczyną tego jest nań zapotrzebowanie. Co prawda Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy jest uczelnią publiczną(czyli nie jest to twór stricte wolnorynkowy), więc istnieje duże ryzyko, że potrzeba rynkowa została zastąpiona łapówką lub perspektywą otrzymania specjalnej dotacji za „wprowadzenie innowacji”… Jednak te patologie są jedynie hipotetyczne, a zgodnie z zasadą domniemania niewinności pozwolę sobie na chwilę obecną wykluczyć je ze swoich rozważań.

Dlaczego powstał nowy kierunek?

Tezę mamy postawioną – kierunek powstał, bo jest potrzebny. Teraz zastanówmy się, dlaczego jest potrzebny? Wiemy wszyscy, że podstawą praktyki jest teoria. Aby zastosować wiedzę w praktyce należy poznać teorię. Obecni guru gier planszowych wiedzę teoretyczną zdobywali grając w gry, a także poznając wszelkie twory kultury od malowideł skalnych przez Biblię, aż do filmów i oczywiście gier wszelakich (nie tylko planszowych i karcianych). To jednak nie wystarcza, żeby zrobić grę, która się sprzeda. Trzeba śledzić rynek, zwracać uwagę na zmienne trendy i wiele innych czynników. Z biegiem czasu trendy zmieniają się coraz szybciej. Co prawda, dzięki rozwojowi mediów, młodzi adepci sztuki gamedesignerskiej mają coraz większy dostęp do informacji, ale coraz trudniej oddzielić wśród nich te istotne od tych błahych, a wręcz sprowadzających na manowce. Nie mówiąc już o tym, że coraz dłuższa i co za tym idzie coraz trudniejsza do opanowania staje się historia gier oraz twórczości w ogóle.

Czy studia są najlepszym sposobem na uporządkowanie dostępnej wiedzy i pomoc młodym uzdolnionym, ale jeszcze nie wyrobionym twórcom w jej ogarnięciu? Moim zdaniem nie. Moim zdaniem znacznie lepsze są warsztaty prowadzone przez najlepszych game designerów, najlepsze zaś są praktyki w firmach, które gry robią. Niestety polskie firmy mające największe znaczenie na rynku gier planszowych i karcianych zajmują się w większym stopniu wydawaniem gier, niż ich projektowaniem. Wśród ofert pracy nie znalazłem u żadnej wiodących polskich firm specjalizujących się w grach oferty praktyk dla twórców. Są oczywiście adresy kontaktowe dla tych, którzy już zrobili grę i chcą ją wydać. Mało tego – wydawnictwa zachęcają twórców, organizując konkursy dla twórców gier, ale wszystkie te działania opierają się na założeniu, że delikwent już przyswoił niezbędną wiedzę.

Komu potrzebne są studia?

Czy studia uczące robić gry sprawią, że absolwenci tych kierunków, będą potrafili tworzyć gry i znajdą zatrudnienie w dużych firmach lub z powodzeniem otworzą własne, małe studia? Jestem pewien, że nie. Zasilą oni szeregi wykształconych bezrobotnych. Jednakże dla uczelni, która otworzyła kierunek będzie to strzał w dziesiątkę – game designerzy in spe pójdą studiować z powodu braku innego ułatwienia w zdobywaniu wiedzy.

Jaką widzę szansę w studiach związanych z projektowaniem gier? Taką, że zajęcia będą prowadzone przez praktyków – ludzi, którzy na co dzień tworzą gry, sprzedają gry i żyją z tego, a weekendy, wieczorowo lub na drugi etat dzielą się z zainteresowanymi swoją wiedza lub doświadczeniem. A gdy wśród szarej masy zobaczą nieoszlifowany diament, powiedzą mu: „Rzuć te studia i pracuj ze mną – nauczysz się więcej i dostaniesz pracę”.

Mam nadzieję, że pomogłem Mateuszowi nieco uporządkować myśli. Jeżeli zaś tylko namieszałem w głowie, to liczę, że pozwoli to wypłynąć na wierzch interesującym wnioskom.