Echa Falkonu: Galakta, czyli nie tylko planszówki…

Gdy przyszedłem na Falkon, po wejściu na halę, w której znajdował się Games Room i stoiska wystawców, jako pierwsze rzuciło mi się w oczy stoisko ozdobione banerami “Warhammera Inwazji”, “X-Winga” i ” Osadników z Catanu”. Tam skierowałem swoje kroki i tak powstał wywiad z Michałem Walczakiem-Ślusarczykiem z Wydawnictwa Galakta.Zapytałem w nim o aktualne serie wydawnicze i ich dalszy rozwój. Udało mi się również uzyskać informacje o nowej grze, którą Galakta wyda w tym roku, a która nie została jeszcze oficjalnie zapowiedziana. Zapraszam więc do lektury

Krzysztof Pilch: Wydajecie już piątą grę karcianą, jak rozumiem wynika to z popularności tego typu gier nie tylko w Polsce ale i na świecie? Czy mógłbyś porównać sytuacje wydanych przez was gier karcianych LCG, w naszym kraju i na świecie?

Michał Walczak- Ślusarczyk: Trzeba sobie na zdać sprawę z tego, że sprzedaż gier typu LCG na świecie wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce i to kilku względów. Po pierwsze, jeśli chodzi o „Warhammera: Inwazję”, to obecnie tylko w Polsce jest dobrze rozwinięta scena turniejowa i w naszym kraju gra się przede wszystkim właśnie w ramach zorganizowanej rywalizacji. Na świecie WH:I to bardziej gra do pogrania w domu ze znajomymi. W związku z tym nie ma tak wysokiego poziomu. Po drugie, jeśli chodzi o sprzedaż na świecie, to gry w języku angielskim można sprzedać dosłownie wszędzie, to jest zupełnie inna skala w porównaniu z lokalizacjami – odnosi się to nie tylko do wersji polskiej – tak samo jest z niemiecką, czy francuską. Dlatego nakłady gier w języku angielskim są zupełnie inne, w końcu można w nie grać w Stanach Zjednoczonych, w Anglii, w Australii, ale także w Polsce, w Niemczech, w Holandii itd. Dlatego dokładne porównanie nie jest tutaj możliwe. Jeśli chodzi o sprzedaż wersji zlokalizowanych w innych krajach, to nie posiadamy dokładnych informacji na ten temat.

Warhammer rozpoczął inwazję karcianek LCG w Polsce

K.P.: A czy ta ostatnia decyzja Fantasy Flight Games odnośnie tego, że do „Warhammera: Inwazji”, będą wydawane tylko duże dodatki, wiąże się z tym, że ta gra traci popularność?

M.W-Ś.: Ta decyzja wiąże się z tym, że w przypadku gier w formacie LCG, często na etapie projektowania FFG zakłada, że do gry dostępna będzie określona liczba cykli z miesięcznymi dodatkami, a później planuje przejście na duże dodatki. W przypadku niektórych gier FFG stosuje tę strategię zgodnie z pierwotnym planem, tak jak to miało miejsce przy „Call of Cthulhu LCG”, czy teraz przy „Warhammerze: Inwazji”, a przy niektórych grach plan ten jest weryfikowany i kontynuuje się wydawanie kolejnych cykli, tak jak to ma miejsce, np.przy „a Games of Thrones LCG”, do którego dostępny jest obecnie dziewiąty cykl.

KP: Ostatnio wydalicie grę figurkową „X-Wing”. Jeszcze przed wydaniem, po ujawnieniu cen podstawki i dodatków, pojawiały się głosy niektórych graczy, że jak na polskie warunki, to jednak za droga gra. Jak to skomentujesz?

M.W-Ś.: To pytanie można zadać w odniesieniu do każdej gry, ponieważ każda gra może wydawać się za droga na polski rynek. Tak więc tutaj „X-Wing” nie odstaje specjalnie w żadną stronę. Cena gry jest po prostu analogiczna do innych tytułów z tej samej grupy cenowej z oferty FFG. Na pewno byłoby lepiej, gdyby gra była tańsza, ale tę samą kwestię można odnieść do gier innych wydawnictw. Warto też zauważyć, że w porównaniu z grami bitewnymi X-Wing wcale nie wypada tak źle, gdyż za cenę zestawu podstawowego gracz otrzymuje trzy pomalowane modele, komplet żetonów, kart, wzorników oraz wszystkie zasady, czyli komplet elementów niezbędnych do przeprowadzenia rozgrywki. Jeśli zestawimy to z ceną innych systemów, próg wejścia jest tutaj naprawdę nie taki wielki.
“X-Wing” nadleciał a co ze scena turniejową?

KP: Czy zamierzacie wspierać scenę turniejową „X-Winga”, podobnie jak w przypadku „Warhammera: Inwazji”?

M.W-Ś.: To trudne pytanie. Na razie mogę powiedzieć, że cały czas o tym myślimy. Zastanawiamy się czy nie zorganizować tego na podobnej zasadzie jak Fantasy Flight Games, czyli skupić się na małych lokalnych turniejach z rankingiem w sklepie, a nie robić krajowego rankingu.. Z drugiej strony mamy doświadczenia, nie tylko planszówkowe, z turniejami i wiemy, że gracze lubią duże rankingi, możliwość porównywania się z innymi, sprawdzanie jak poszło graczom w innym mieście etc. Trzeba to jednak przeprowadzić w sensowny sposób. Spróbowaliśmy takiego mechanizmu w przypadku „Inwazji” i tutaj się to udało, niemniej czujemy, że w „X-Wingu” trzeba podejść do tego inaczej, ponieważ to nie jest proste przeniesienie mechanizmów turniejowych z jednej gry do drugiej.

KP: Jeśli już jesteśmy przy turniejach, gdy wychodził „Władca Pierścieni – gra karciana”, mówiono, że to również jest gra przeznaczona do rozgrywek turniejowych, ale z tego co się orientuję, zarówno w Polsce, jak i na świecie na deklaracjach się skończyło?

M.W-Ś.: Na razie żadnych wielkich turniejów nie było. Cały czas czekamy aż FFG udostępni oficjalne zasady turniejowe i wtedy będziemy mogli coś działać.

KP: Ale sądzisz, że ta gra ma potencjał turniejowy?

M.W-Ś.: To jest trudna gra pod kątem zorganizowania turnieju ze względu na swój kooperacyjny charakter i możliwość oszukiwania, z uwagi na brak „strażnika”. A nad każdym stołem nie będzie przecież stał osobny sędzia. O ile nie jest to problemem w turniejach lokalnych, o tyle na imprezach w większej skali, może być to trudne do skontrolowania. Wiemy, że były wstępne plany co do sposobu organizacji turniejów, ale na razie nie chcemy o nich mówić, ponieważ nie wiemy, czy nasi partnerzy z FFG nie zmienili swojego pomysłu. Dlatego będziemy mogli powiedzieć coś więcej na ten temat dopiero w przyszłości.

Na polskiego “Descenta” gracze czekali kilka lat

KP: To moje pytanie o cenę X-Winga wiązało się również z inną kwestią. Pamiętam jak śledziłem na forum Galakty wątek, który rozpoczął się już kilka lat temu, odnośnie polskiego wydania „Descent: The Journeys in the Dark” i wtedy, jeden z argumentów, właśnie ze strony Galakty, dotyczył zbyt wysokiej ceny pierwszej edycji jak na polskie warunki. Czy mam rozumieć, że okrojenie 2 edycji tej gry i jej niższa cena sprawiły, że w końcu zdecydowaliście się na jej wydanie?

M.W-Ś.: Decyzja o wydaniu w Polsce dopiero 2. edycji Descenta nie wiązała się jedynie z ceną. Bardzo często mamy informację o planowanych zmianach, jakie FFG ma zamiar dokonać i o nowym „Descencie” wiedzieliśmy od lat. Jednak decyzja o jego wydaniu była kilkakrotnie przesuwana. Nie było sensu wydawać pierwszej edycji wiedząc, że za niedługo będzie nowsza wersja gry.

W międzyczasie rynek gier planszowych w Polsce znacznie się rozwinął i jak kiedyś graczy przerażały ceny gier powyżej 150,00zł, to teraz gry za 200,00 zł nie są już dla nikogo zaskoczeniem. Właśnie dlatego teraz jeszcze więcej graczy może sięgnąć po ten tytuł (co zresztą widzimy po jego sprzedaży).

KP: A jak oceniasz narzekania niektórych graczy, że nowy „Descent” to już nie to samo, że oferuje dużo mniej niż pierwsza edycja?

M.W-Ś.: Przy każdej grze znajdą się zatwardziali fani, u których każda zmiana będzie powodowała niezadowolenie. Jest to zupełnie normalne i odnosi się nie tylko do gier, ale i filmów, książek, komiksów. Prawda jest taka, że „okrojony” „Descent” jest bardziej przystępny dla graczy, choćby ze względu na to, że podział na scenariusze jest większy i teraz naprawdę można siąść i zagrać partię trwająca 40 minut lub godzinę. W pierwszej edycji najprostszy scenariusz wprowadzający, który był do pobrania ze strony FFG, trwał 3 godziny. Niestety nie wszyscy są w stanie wygospodarować jednorazowo tyle czasu, zbierając w jednym miejscu, w tym samym czasie całą drużynę do grania.

KP: Niektórzy nazywają Galaktę oddziałem FFG w Polsce, czy jesteście otwarci również na inne wydawnictwa czy też gry FFG będą przeważały w Waszych planach wydawniczych?

M.W-Ś.:Fantasy Fligh Games to jeden z naszych dwóch głównych partnerów – drugim jest firma Kosmos z Niemiec. Nie ograniczamy się jednak tylko do pozycji wydawniczych tylko tych firm, o czym świadczy między innymi wydana polska edycja „Wojny o Pierścień” od włoskiego wydawnictwa Ares, czy polska edycja „Dawno, dawno temu” od Atlas Games.

Stary, dobry “Dungeoneer”

KP: Chciałem zapytać jeszcze o serię „Dungeoneer”, od której rozpoczęła się moja przygoda z nowoczesnymi grami planszowymi. Rozumiem, że to uniwersum już umarło i nie będzie kontynuowane wydawanie gier z tej serii?

M.W-Ś.: Uniwersum Dungeoneer nie jest kontynuowane obecnie, ale też nie przekreśliliśmy ostatecznie tego projektu. Sytuacja jest taka, że na początku, gdy zaczynał się renesans gier planszowych w Polsce, to była idealna gra na tamte czasy. Była tania, nawiązywała do gier fantasy, które wiele osób pamiętało z dzieciństwa, chociażby „Magii i Miecz”, czy innych gier od Sfery i Encore, dlatego bardzo dobrze się wpasowała w nasz katalog wydawniczy. Obecnie przyszedł jednak czas na nowsze rzeczy. Teraz mamy do dyspozycji gry bogatsze, z wieloma elementami, plastikowymi figurkami – jakchociażby „Descent”, „DungeonQuest: Smocze Lochy”, nowa edycja gry „Talisman”. Co do „Dungeoneera” to nie powiedzieliśmy jeszcze, że to koniec.

KP: To przy okazji zapytam o „Talismana”, którego wymieniłeś. Jak sądzisz z czego wynika fenomen tej gry. Bo generalnie jest to prosta, losowa gra, a tak naprawdę od kilkudziesięciu lat w Polsce ciągle pojawiają się nowi fani, a starzy nie przestają się nią zachwycać i chyba jest jedną z najlepiej sprzedających się waszych gier.

M.W-Ś.: Jej największą zaletą jest właśnie prostota. To jest przyjemna gra, w którą można zagrać ze znajomymi podczas luźnego spotkania. Standardowi gracze to osoby, które nie są na co dzień związane z planszówkowym hobby. Nie potrzebują zaawansowanych strategii i nowatorskiej mechaniki. Chcą się po prostu dobrze bawić przy grze, a „Talisman” od lat, nie tylko w Polsce, pokazuje, że przy nim jest to możliwe. Nawet nowe osoby, które niejednokrotnie mają również styczność z innymi grami, można powiedzieć „lepszymi”, ale to nie jest dobre określenie, bo tutaj wartościowanie nie jest bezpieczne, doskonale bawią się przy „Talismanie”.

KP: Które z gier Galakty poleciłbyś do wciągania w świat gier planszowych ludzi, którzy nie mieli z nimi wcześniej styczności?

M.W-Ś.: Tutaj niezmiennie w czołówce pozostają sztandarowe tytuły, czyli „Talisman: Magia i Miecz” oraz „Osadnicy z Catanu”, czyli bestsellerowa gra familijna która od 1995 roku święci triumfy na całym świecie.

KP: Macie zamiar wydać grę „Relic” opartą na mechanice „Talismana” i świecie Warhammera 40.000, sądzicie, że bardziej trafi do fanów „Magii i Miecza,” czy Warhammera?

M.W-Ś.: To trudne pytanie, ponieważ nie można w tym wypadku powiedzieć do kogo trafi ten tytuł, jeśli wcześniej się tego nie sprawdzi. Na pewno część fanów „Talismana” będzie nią bardzo zainteresowana, jako czymś nowym opartym na ich ulubionej grze. Z drugiej stroni będą też fani, których ta nowość odrzuci z zasady. Podobnie zapewne będzie z warhammerowcami – jedni powiedzą „o coś fajnego w uniwersum, które dobrze znam”, ale część pewnie powie „to nie jest gra figurkowa, to nie jest bitewniak więc nie jestem tym zainteresowany”.

KP: To zapewne zbyt wczesne pytanie, ale spróbujmy. Otworzyliście niedawno Galakta Hobby Center w Krakowie, czy macie w planach uruchomienie podobnych punktów w innych miastach Polski?

M.W-Ś.: Obecnie nie ma takich planów. Hobby Center ma zupełnie inne zadanie niż normalny sklep z grami. To jest punkt mieszczący się przy siedzibie naszej firmy i zależy nam, by w nim gracze spotykali się i grali. Rachunek ekonomiczny w tym wypadku nie jest na pierwszym miejscu – zależy nam na stworzeniu miejsca przyjaznego dla graczy, gdzie będą mogli spotkać się, zagrać w coś, poznać gry. My ze swojej strony udostępniamy im miejsce, nasze gry i czas. Dzięki temu, że Hobby Center mieści się zaraz obok naszych biur, możemy sobie na to pozwolić. W przypadku, gdybyśmy mieli uruchomić taki punkt w innym mieście, o wiele pilniej musielibyśmy przyglądać się rachunkom zysków i kosztów, co w przypadku miejsca o takim charakterze, mogłoby być trudne do zbilansowania.

KP: Czy mógłbyś zdradzić jakieś informacje o planach wydawniczych, o których nie pisaliście jeszcze na stronie Wydawnictwa?

M.W-Ś.: Mogę powiedzieć, że poza zapowiedzianymi już tytułami, w przyszłym roku ukaże się polska edycja „Gry o Tron – gry karcianej” na licencji HBO.

Nowa karcianka ze świata “Gry o Tron” jeszcze w tym roku!

KP: Czy będzie podobna do „Games of Throne LCG” wydanej przez FFG?

M.W-Ś.: To także pozycja wydana przez FFG – w czarnym pudełku z żelaznym tronem na okładce. Jest to uproszczona wersja „aGOT LCG”, przeznaczona dla mniej zapalonych graczy. W zestawie startowym będą tylko Starkowie i Lanisterowie i póki co gra z założenia jest przeznaczona dla osób, które nie miały styczności z grami karcianymi LCG, dlatego jest bardziej przystępna, ale zawiera elementy mechaniki występujące w „aGOT LCG”. Jednak mimo uproszczeń nadal stanowi ciekawe wyzwanie, a gra każdym z rodów wygląda inaczej.

KP.: Dziękuję bardzo za wywiad.

M.W-Ś.: Również dziękuję.