Od graczy dla graczy #2

Drugi odcinek cyklu, w którym, zgodnie z nazwą, sami gracze podsuwają tytuły przez siebie sprawdzone i godne polecenia. Tematem przewodnim na dziś TOP 3 poszczególnych członków redakcji wraz z odpowiednim uzasadnieniem. Wszak nieuchronnie zbliżają się święta i chcemy niejako podsunąć Wam godne propozycje gier, które powinny naszym zdaniem trafić pod choinkę.
 
Na pierwszy ogień idzie …

Mateusz Kiszło

1) Stronghold – gra, która w pierwszej chwili uderzała tym jak otwarta była na interpretacje zasad. Jednakże, gdy już zdołamy je poznać [co ułatwia poprawiona edycja], cierpliwość staje się cnotą, gdyż pięknie odwdzięcza się swym fantastycznym klimatem oblężęnia twierdzy [zwłaszcza, że ten, kto ceni sobie PC’tową serię o analogicznym tytule, nie ma innego wyboru]. Droga, trudna, sprawdzająca się zasadniczo tylko dla dwóch graczy. Ale warta prawie każdych pieniędzy.
 
2) Wikingowie – gra, którą kupiłem przy okazji przeceny, nie mając pewności, czy w ogóle zedrę z niej choćby folię. Okazała się być niedocenionym, ale po bliższym poznaniu świetnym euro zamkniętym w niewielkim, niepozornym pudełeczku, które przyniosło mi niezliczoną ilość zabawy. W proponowanej obecnie cenie [49 zł] absolutny must have.
 
3) Cytadela – król gier imprezowych. Łatwe do wytłumaczenia, poręczne [przynajmniej od momentu pojawienia się nowej edycji] i pokazujące, że proces budowy miasta nie obędzie się bez ofiar. Gra blefu z elementem dyplomacji dla dwóch do dziewięciu graczy.
 

Filip Grochowina

Prawie jak co tydzień siadłem w piątkowy wieczór przed komputerem w celu sprawdzenia poczty, i okazało się że spadło na mnie zadanie od Mateusza, który chciałby żebym napisał o własnym TOP 3 planszówek. Niewdzięczne to zadanie, bo jak tego dokonać aby żadne pudło nie poczuło się urażone i zapomniane? Spoglądam na regał gdzie mieni się od kolorów i mam mętlik w głowie jakie kryterium przyjąć aby zapełnić podium, na którym zwyczajowo będą trzy miejsca, ale niezwyczajowo wszystkie będą ex aequo.

1,2 lub 3 (to już sam musisz wybrać czytelniku) jest: Cywilizacja – poprzez wieki, którą dzięki uprzejmości wydawnictw Rebel i Portal możemy się cieszyć w naszym rodzimym języku, co znacznie ułatwia wejście do rozgrywki w tą złożoną pozycję. Wspaniale się gra w dwie i trzy osoby a jeśli mamy dość czasu to rozgrywka czteroosobowa też przyniesie nam dużo satysfakcji. Bardzo sobie cenię ten tytuł, ze względu na moment zadumy, który następuje po zakończeniu rozgrywki. Kiedy to możemy pochylić się nad naszymi osiągnięciami w dziedzinie kultury i nauki. Możemy wtedy podziwiać cuda które udało nam się zbudować, jak i przeklinać zagranych liderów, których umiejętności nie do końca nam się przysłużyły i z wypiekami na twarzy opowiadać o naszych planach prześcignięcia oponentów w nieustannym wyścigu zbrojeń. Mózgożerna, pasjonująca i świetna instrukcja wprowadzająca w tajniki rozgrywki krok po kroku…

 

1,2 lub 3 (to już sam musisz wybrać czytelniku) jest: Brass gra, która kipi klimatem rewolucji przemysłowej. To wszystko dzięki wykonaniu planszy i kart towarzyszących grze, które swoją kolorystyką, grafikami i fakturą przenoszą nas w czasie (nie mówmy o paskudnych plastikowych monetach). Kiedyś przeczytałem „Król Brass” i to całkowicie oddaje charakter tej gry, z elegancką, prostą mechaniką, która daje wiele frajdy, a przy tym nie sprawia, że gra jest banalna. Ciągła kontrola planszy w celu zorientowania się w poczynaniach przeciwników i jednoczesnym własnym dążeniu do bogactwa, przy zmieniających się realiach rynku, to jest to co sprawia że bardzo chętnie siadam do tej gry, choć najczęściej prowadzę swój interes w nie najlepszą stronę…

1,2 lub 3 (to już sam musisz wybrać czytelniku) jest: Uwe Rosenberg i jego dzieci optymalizacji pod tytułem Agricola i Le Havre. Uwielbiam te 14 rund w Agricoli, w czasie których trzeba jak najlepiej zagospodarować swój skrawek terenu, mając ciągle zbyt mało akcji na wykonanie wszystkiego co sobie założyliśmy. Dodatkowo cieszy mnie fakt, że w względnie nie długim czasie mogę wytłumaczyć zasady rządzące rozgrywką, wraz ze zwróceniem uwagi na szczególnie istotne aspekty średniowiecznej roli, które są potrzebne do zwycięstwa.
 
Czyni to z nowicjusza, gracza który w miarę świadomie podejmuje wybory i dąży do końcowego sukcesu. Ktoś może powiedzieć, że to żadna rewelacja, bo w większości gier taki zabieg jest możliwy. Ja jednak pisząc o tym mam w głowie porównanie do gry o nazwie Le Havre, gdzie ogrom kombinacji spowodowany przez dochodzące w trakcie gry budynki, jak i swoiste przygotowywanie się na ich pojawienie się w grze jest dla kogoś nieobytego ekstremalnym doznaniem. O tej portowej grze nie będę już wspominał, tym samym odsyłając do recenzji, która swego czasu ukazała się na łamach naszego serwisu…

Udało się spełnić życzenie głównodowodzącego okrętem Board Times, z większym lub mniejszym sukcesem. Jednak ma uśmiechu na mojej twarzy, bo gdzie się podziały inne wspaniałe tytuły, po które przecież równie chętnie sięgam, a mimo to ich nie wybrałem? Patrzą na mnie z wyrzutem leżąc na regale i będę musiał z tym żyć…

Filip Wiedemann

1. Zamki Burgundii Gra z kostkami, która nie jest losowa! Samo to już zachęca do gry. Idealnie nadaje się na 2 osoby (co w moim przypadku jest ogromną zaletą). Dzięki kostkom, oraz losowemu ułożeniu płytek każda partia jest inna. Mechanizmy idealnie ze sobą współgrają, Mnogość wyborów i strategii sprawia, że chce się do tej gry wracać.

2.Troyes Następna gra z kostkami ( chyba mam do nich słabość ) Idealnie się skaluje, podobnie jak w Zamkach losowy układ kart na początku sprawia, że każda gra jest inna. Ukryte cele, minimalna losowość i duży wybór akcji. Na 2 osoby można zejść z czasem poniżej godziny. Ostatnimi czasy wyszedł jeszcze dodatek do gry, jednak zanim porządnie ogra się podstawkę minie sporo czasu. Gorąco polecam !

3. Ghost Stories

Gra kooperacyjna ze świetną tematyką, która wręcz udziela się podczas zabawy. Gracze wcielają się w mnichów, którzy odpierają kolejne ataki duchów na wioskę, dążąc do jej ocalenia. Muszą przy tym wspólnie sobie pomagać, by osiągnąć cel. Różne poziomy trudności, kooperacja, oraz ciekawa tematyka pomagają w zachęceniu niegrających w planszówki mugoli do gry. Istotnym atutem jest ponadto możliwość gry w pojedynkę.

Artur 'Vermin’ Tojza

Nie istnieje w moim słowniku zwrot: „Moje TOP 3 ulubionych gier”. Pojawia się w nim za to zdanie: „Moje ulubione gry w gatunku takim a takim”. Dlaczego? Bo w każdym gatunku mam inne tytuły, do których mogę ciągle wracać, a że gatunków jest więcej niż trzy, stąd wybranie trzech pozycji jest piekielnie trudne. Jednak skoro musiałbym już wybierać, to na chwilę obecną moja lista byłaby taka:

1. 51 Stan + New Era

Mimo topornie napisanej instrukcji, której lektura była koszmarem, zakochałem się w tej grze niemal od razu. Po części zapewne przyczyniła się do tego moja fascynacja uniwersum „Fallout”, jednak w dużej mierze sama mechanika. Taktyka połączona ze strategią oraz zdrową dozą losowości, którą można ograniczyć, przez tworzenie multum kombinacji w samej grze, pomiędzy danymi kartami. Co ważniejsze każda z kart ma aż trzy zastosowania, zaś samodzielny dodatek New Era wprowadza nie tylko piątego gracza, ale i nowe formy prowadzenia gry, takie jak niszczenie lokacji przeciwników, czy współpraca z nimi. Jest to obecnie mój „numer jeden” w karcianych grach strategicznych.

2. Hawana Ale tylko na dwie osoby, gdyż wtedy rozgrywka to prawdziwy mózgotrzep, gdzie najmniejszy błąd może okazać się zgubny w skutkach. Hawana urzekła mnie również szatą graficzną i banalnie prostą, acz naprawdę dobrze skrojoną mechaniką. Dlatego za każdym razem czas spędzony nad tą pozycją uznaję za bardzo dobrze spożytkowany i wiem że jeszcze przez lata będę często do tej gry wracał. Niemniej tylko jeśli będę mógł grać w wariancie dwuosobowym, gdyż przy większej ilości osób, do rozgrywki wkrada się bardzo niekorzystna dla zabawy losowość.

3. Epoka Kamienia

Gra która kiedyś mi wpadła w ręce, abym potem o niej zapomniał. Powróciła do mnie dość niedawno za sprawą mojej pracy i od tej chwili niemal nie opuszcza stołu. Lekka, ale i nie prostacka, a do tego bardzo łatwa w wytłumaczeniu gra ekonomiczna, gdzie będąc pierwotnymi ludźmi epoki kamienia staramy się zbudować jak najbardziej okazałą osadę. W grze występuje pewna doza losowości, jednak dzięki kilku ciekawym mechanizmom do okiełznania. Tytuł do krótkich nie należy, jednak dynamika rozgrywki jest na tyle potężna, że czas mija przy niej błyskawicznie. —

Wojciech Becla

1. Zombiaki Pierwsze miejsce dla jedynej gry, którą niemal zawsze noszę przy sobie. Prosta mechanika i duża grywalność sprawiły, że udało mi się w nią wciągnąć niejedną osobą, której znajomość gier planszowych kończyła się na szachownicy i chińczyku.

2. Neuroshima Hex Gra, która jest moim jednorożcem. Nigdy nie mogę wygrać, chociaż z każdym razem jestem coraz bliżej. Rzuciła wyzwanie mojej ambicji, toteż jak dotąd nie potrafię wyrzucić jej ze swojego umysłu.

3. Osadnicy z Catanu Mało oryginalne – wiem. Kto interesuje się grami tenże wie co to za cudo. Co prawda nie zasiadam do niej zbyt często, ale w tej chwili sentyment nie pozwala mi na pominięcie tej gry w zestawieniu. —

Krzysztof Pilch

Mój wybór wiąże się w dużej mierze z tym, że ostatnio nie mam dużo czasu na granie, w związku z tym lubię gry krótkie, które dają dużo radości z gry i dobrze sprawdzają się w dwie osoby.

1. Drako Gra, do której mam sentyment, nie tylko przez to, że zostałem ojcem chrzestnym jednego z krasnoludów – Morina. Cztery atuty, które sprawiają, że mimo kilkudziesięciu rozgrywek, ciągle chętnie do niej siadam to: – dynamiczna rozgrywka, – krótki czas gry, – klimat – walka krasnoludów ze smokiem – dzięki losowemu doborowi kart, każda rozgrywka jest inna.

2. 7 cudów Szybka karcianka, w której zdobywamy punkty za budowanie różnego typu budynków, zebrane pieniądze i konflikty wojenne. Zdecydowanie bardziej wolę grać w „7 cudów” w dwie osoby, z uwagi na bezpośrednią interakcję i większy wpływ na działania przeciwnika. Podoba mi się wielość dróg do zwycięstwa i oczywiście krótki czas gry. Mimo prostych zasad dużo możliwości i decyzji do podjęcia jednym słowem prosta ale nie prostacka. A po zalaminowaniu kart można w nią zagrać niemal wszędzie – sprawdzone na plaży:). Jedna z gier, które (oczywiście bez pudełka) zabieram na większość dłuższych wyjazdów.

3. Pandemic Gra dziś trudno dostępna ale w nowym roku wydawnictwo Lacerta ma wydać jej odświeżoną wersję. Pierwsza gra kooperacyjna, w którą zagrałem i spodobała się również mej Małżonce. Walka z epidemiami rozprzestrzeniającymi się po świecie jest wciągająca a rosnące zagrożenie udziela się grającym. Emocje związane z dociągnięciem kolejnej karty, gdy cała mapa usiana jest znacznikami chorób, bardzo ożywiają rozgrywkę, a satysfakcja z wygranej na wyższych poziomach trudności, całkiem spora. Polecam również początkującym graczom.