Od gracza dla gracza #1: jaki tytuł dla początkujących?

Być może pamiętacie konkurs we współpracy z Planszomanią. Być może nawet braliście w nim udział i wysłaliście swoje zgłoszenie. A już w ogóle to może nawet wysłaliście najciekawszą naszym zdaniem odpowiedź i zgarnęliście nowiutki egzemplarz gry “Pokolenia”. Odpowiedzi szukajcie w rozwinięciu.
Tymczasem dla pozostałych osób – rozpoczynamy nowy cykl, w którym na różne tematy, związane naturalnie z grami planszowymi, odpowiadać będzie sama społeczność. Czyli od gracza dla gracza.
Zaczynamy.

Kiedy komputer Cię w oczy kole, a telewizor hałasem wkurza, gdy od Twych nerwów skurcze i bóle – czas na zmianę – musi być duża! Zabierz znajomych albo rodzinę, lub chociaż pana od mąki, siądźcie przy stole, uśmiech za minę, do ręki weźcie Pociągi. Ticket to Ride to nazwa pełna gra od dwóch do pięciu graczy ciekawa jak niebo, lekka jak wełna co jej na zimę wystarczy. Emocji wielkich dostarczy Choć powód k’temu błahy Buduj swe trasy, spełnij bilety, Punktów moc Ci to dostarczy. Planuj rozważnie, buduj niezwłocznie Z Londynu aż po Ankarę. Lecz przeciwnik Twój nie spocznie, Zblokuje Ci trasę – masz punktów karę. To zarys tylko mego zaszczytu, z cudowną grą obcowania Ticket to Ride – gra bez przesytu! Pędem do sklepu, biegiem do grania!
Jacek Stasieło – zniszczyłeś system swoim wierszykiem Gra już do Ciebie leci.

— Pozostałe odpowiedzi były m.in. następujące:

 
Dlaczego właśnie Mall of Horror / City of Horror przedstawiłbyś swoim niegrającym znajomym, aby przekonać ich do tej formy rozrywki? Mall of Horror/City of Horror to gra dla wszystkich, którzy mają ochotę pokłócić i knuć przy stole przeciw innym graczom, by zaraz po zakończeniu rozgrywki śmiać się z gry i zachowań przyjaciół wrzucanych na pastwę Zombie. Prostota zasad spowoduje, że każdy będzie się bawił znakomicie, a wspomnienia z rozgrywki będą wracać przy kolejnych spotkaniach wspominając słowa: “i wystawiłeś na zjedzenie zombie najlepszego przyjaciela” :) 
Jarek Teodorczuk
Udało się! Znajomi w końcu zgodzili się przyjść pograć w planszówki. Bardzo wybredni znajomi, którzy do tej pory znali jedynie Chińczyka, Szachy i różne wariacje Monopoly. Przez ostatni czas dzielnie odpierałam ich argumenty, mówiąc, że planszówki wcale nie są nudne i wcale nie polegają tylko na bezmyślnym rzucaniu kostką. Tylko, jaką grę teraz im pokazać? Planszówka, która zachęci moich znajomych do gry musi być ładna. To jest podstawowy czynnik. Brzydka gra nie zachęca. Nie da rady. Wręcz przeciwnie. Do najlepszej mechanicznie planszówki nie przekonam nikogo, jeśli będzie szpetna. Znajomi odejdą od stołu zanim zacznę tłumaczyć zasady… Po drugie gra powinna mieć w miarę neutralny temat. Wiadomo ludzie mają różne gusta. Ta ma alergię na wszystko, co ma związek z kosmosem, ten nienawidzi smoków i im podobnych, a jeszcze inna jest pacyfistką i brzydzi się walką. Jeśli spełnię dwa powyższe czynniki, będzie dobrze. Ale to jeszcze nie wszystko. Tutaj pojawia się kolejny aspekt – zasady gry i jej mechanika. Dosyć ważna kwestia. Właściwie, od niej zależy czy znajomi w przyszłości sięgną po inne planszówki. Gra nie może być zbyt skomplikowana z masą zawiłych zasad. W końcu znajomi przyszli, żeby przyjemnie spędzić czas i nie każdy ma ochotę przegrzewać szare komórki po tygodniu pracy na wysokich obrotach. Oczywiście miło by było, żeby gra nie okazała się ładnie wydanym Chińczykiem. Powinna pokazywać odmienność nowoczesnych planszówek. Mieć coś, co ją wyróżni. Według mnie grą, która spełni wymagania moich wybrednych, niegrających znajomych jest Carcassonne. Łączy w sobie wyżej wymienione cechy. Do tego w niczym nie przypomina gier planszowych, które znamy z dzieciństwa, polegających na kulaniu kostką i patrzeniu, co się stanie. Na pewno każdego urzeknie układanie mapki („Wow, te wszystkie elementy naprawdę do siebie pasują!”) i będzie się dobrze bawić przy tej grze. Myślę, że dzięki Carcassonne znajomi złapią planszówkowego bakcyla tak samo jak ja.
Paulina Gackowska
Dlaczego właśnie Carcassonne przedstawiłbyś swoim niegrającym znajomym, aby przekonać ich do tej formy rozrywki? Choć osobiście mając wybór zagrałbym w inną grę, to wprowadzając w świat planszówek trzeba patrzeć oczami nowicjusza a nie “geeka”. Taki czas traktuję jak swego rodzaju inwestycje: dobrze wybrany tytuł przekłada się na kolejne “planszówkowe” spotkania w gronie znajomych. Carcassonne. Spośród wielu gier, które chętnie przedstawiam osobom niegrającym ta wydaje się jedną z najbardziej uniwersalnych. Neutralna fabuła – warunek by przy grze bawili się dobrze dorośli, młodzież i dzieci.
Ładne wykonanie, które przykuwa uwagę graczy. Modularna plansza i brak kostki: burzą obraz gry planszowej który wielu z nas utrwaliło sobie w dzieciństwie. Prostota zasad pozwalająca nie zanudzić nowicjuszy. Czas rozgrywki pozwalający zagrać kilka razy podczas spotkania. I cena, która nie odstrasza osoby, dla której planszówka jest (na razie) tylko formą zabawy. Wszystko to składa się na sukces tego tytułu, oraz daje szanse, że na kolejnym spotkaniu z niegrającymi znajomymi na stół trafi Carcassonne i jakiś kolejny tytuł …
Łukasz Juszczak – ten sam, który prowadzi “prosto z pudła“.
 
Pierwszą grą, jaką przedstawiłabym swoim niegrającym znajomym są Osadnicy z Catanu. Ponieważ posiada proste i klarowne zasady oraz pewną dozę losowości, którą dają kości – jeden z elementów tej gry. Starsze pokolenie ( chociaż nie tylko), wychowane na Chińczyku czuje się nieco pewniej przystępując do takiej rogrywki. Dodatkowo kości sprawiają, że nawet nowi gracze mają szansę wygrać rozgrywkę – a wygrana oczywiście dobrze wpływa na chęć zagrania kolejny raz, niekoniecznie w tą samą grę
Bożena Cichoń
 
Najczęściej niegrającym graczom prezentuję Osadników z Catanu, gdyż jest to gra, która w dość prosty sposób przedstawia kilka elementów obecnych w nowoczesnych grach. Jest w niej interakcja, optymalizacja działań czy zasobów oraz przyjemna dla oka kolorowa plansza czy różne elementy drewniane lub plastikowe odmienne od zwykłych pionków. Plusem tej gry są też niezbyt trudne zasady, które przy dobrym tłumaczeniu można opanować w kilka minut. Wcześniej gry planszowe niewtajemniczonym osobom kojarzyły się tylko z chińczykiem lub monopoly. Po pierwszej rozgrywce są zdziwieni, że gra planszowa może tak wciągnąć, z zaskoczeniem patrzą na zegarek, że minęły już dwie godziny. Zawsze chcą się od razu umówić na kolejne spotkanie i granie jeszcze raz w Catańczyków lub poznanie innych gier. A jak mają czas to po pierwszej rozgrywce Osadników jest następna. W Osadnikach podoba im się interakcja, że mogą się potargować, zmówić się przeciwko innej osobie. Niektórzy lubią złodzieja, dzięki któremu mogą namieszać innym graczom, każdy może albo pomagać innym albo wręcz odwrotnie wszystkim przeszkadzać. No i konieczność kombinowania i przyjęcia jak najlepszej taktyki rozbudowy swoich osad i miast. Dla mnie Osadnicy z Catanu jest grą, która wraz z dodatkami wprowadziła mnie i moich znajomych w świat nowoczesnych gier planszowych. Teraz gramy w nią praktycznie tylko z nowymi graczami, ale raz na parę miesięcy zdarza nam się zagrać w celu odświeżenia pierwszych zachwytów nad planszą i kartami. Krzysztof Pęcherski
 
Droga Redakcjo, Swoim niegrającym znajomym zawsze pokazuję Zombiaki. Gra jest bardzo prosta. Wyjaśnienie ogólnych zasad trwa chwilę, a jedyna trudność poczatkujących graczy to konieczność czytania skutków jakie wywołują karty, które mają w ręce(wszystko jest opisane na samych kartach, a wątpliwe karty są szerzej opisane w instrukcji). Nie trzeba więc zapamiętywać wielu zasad. Rozgrywka trwa krótko(ok. pół godziny) więc gracz nie zdąży się znudzić, a wręcz czuje niedosyt. Ponadto gra jest bardzo zabawna, a do tego duża jest jej losowośc, która nieco wyrównuje szanse pomiędzy doświadczonym, a poczatkującym graczem.
Justyna Panciszko
 

Gry planszowe każdy o nich słyszał, a tak naprawdę mało kto je zna. Kiedy spytamy się ludzi jakie znają gry planszowe to wymienią: warcaby, szachy, chińczyka, gry z pod znaku pionka i kostki itp. Niektórzy uważający się za „bardziej zaawansowanych” wspomną o takich pozycjach jak : Bitwa Morska czy popularna ostatnio Postaw na Milion. Jednocześnie wśród tych osób próżno szukać większego zainteresowania tym tematem ,gdyż jak powszechnie wiadomo „ gry planszowe są dla dzieci”. O błędności tego stwierdzenia nie muszę chyba nikogo znającego rynek gier planszowych przekonywać. Jednak niewątpliwie problemem pozostaje jak przekonać te osoby (a jest ich w społeczeństwie ponad 90 %), że gry planszowe to świetna forma rozrywki dla całej rodziny, dla osób w każdym wieku, dla mężczyzn i dla pań, a także że jest to rynek tak ogromny i różnorodny, że nawet najbardziej wybredny gracz znajdzie coś dla siebie. Niestety wielokrotnie możemy napotkać opór tych „nie planszówkowiczów” . Często próbując pokazać i wytłumaczyć jakiś ambitniejszy tytuł niż te w których rzucasz kostką i przesuwasz swój pionek napotykamy opór, że zasady są zbyt skomplikowane i na pewno nie będą w stanie tego zrozumieć. Dlatego moim zdaniem jako pierwszą grę prezentowaną naszym nowym graczom powinna być gra szybka, o bardzo prostych zasadach do wytłumaczenia w dosłownie minutę, a jednocześnie zdolną zainteresować ludzi w różnym wieku. Uważam, że taką grą są Czarne Historie. Jest to gra jedyna w swoim rodzaju. Nie potrzeba do niej stołu, gdyż nie posiada żadnych pionków, ani kostek. Jest krótka, gdyż z pomocą prowadzącego pojedynczą historię można rozgryźć w parę minut, a zasady wytłumaczyć w dosłownie dwóch zdaniach. Jednocześnie jest to gra bardzo przyjemna i świetnie się sprawdza na imprezach i w szerszym gronie. Wielokrotnie podczas spotkań w szerszym gronie wyciągałem tą grę i po szybkim przedstawieniu jej zasad zaczynaliśmy grę. Odgadywanie zagadek kryminalnych niczym Sherlock Holmes wciąga każdego, nawet tych, którzy byli początkowo mocno sceptycznie nastawieni. Bardzo ważną cechą i zaletą tej produkcji jest to, że po pierwszej historii gracze od razu chcą następną, a satysfakcja z całkowitego rozgryzienia zagadki bez niczyjej pomocy jest ogromna. Jeżeli dodamy do tego, że zestaw 50 zagadek kosztuje zaledwie 30 zł, a w Polsce wydano już z 10 różnych edycji tej gry, co daje przeszło 500 !! potencjalnych historii możemy dojść do wniosku, że jest to gra prawie idealna. Właściwie jedyną jej wadą jaką znalazłem, jest to że w tym samym gronie dana zagadka może być użyta tylko jednokrotnie, co powoduje, że po pewnym czasie jak już poznamy wszystkie historie gra wyląduje na półkę. Uważam jednak, że w tej cenie jest to całkowicie do przyjęcia. A fakt, że wiele osób łyka „planszówkowego bakcyla”  i staje się mniej negatywnie nastawiona do innych ambitniejszych i bardziej skomplikowanych gier daje jej w moim rankingu 1 miejsce jako gra „przynęta”. A kto wie może dzięki niej nasi przyjaciele i znajomi sami zainteresują się tym tematem i będą przekazywać owe hobby innym, czego sobie i wszystkim zwolennikom tej formy rozrywki życzę.

 
Patryk Pietrakowski
 
 
Jeżeli chodzi o grę “wprowadzającą” (z ang. gateway game) znajomych do świata mojego hobby na pierwszym miejscu zawsze jest u mnie Blokus (wyd. Mattel/Granna). Gra jest szybka (pojedyncza rozgrywka na 4 osoby trwa około 20 minut), łatwa do wytłumaczenia (zasady objaśnia się w minutę) i przyjemna dla oka oraz ręki. Plastikowe a la tetrisowe elementy zawsze wzbudzają wśród nowych adeptów grania ciekawość oraz chęć ich dotykania i układania. Dodatkowym plusem jest spora interakcja i wzajemne przeszkadzanie sobie graczy, a dzięki krótkiemu czasowi rozgrywki bardzo łatwo zagrać rewanż, a potem jeszcze jeden i jeszcze jeden… Warto też dodać, że jest to gra, w którą można grać zarówno ze starszymi jak i z młodszymi, więc poza znajomymi można wciągać też do grania rodzinę. Ponieważ gra jest logiczna i abstrakcyjna to nie istnieje ryzyko odrzucenia przez kogoś z potencjalnych współgraczy tematyki planszówki. Jako atut policzyłabym też brak losowości – wygrana sprawia ogromną satysfakcję, bo zależy jedynie od naszych własnych oraz przeciwników decyzji. Na koniec chciałabym tylko dodać, że nie spotkałam jeszcze osoby, której po zagraniu w Blokusa gra by się nie spodobała i nie sprawiła przyjemności. Blokus był też moją pierwszą “nowoczesną” planszówką, w którą zagrałam u znajomych pewnego wieczoru dawno dawno temu i jedną z pierwszych gier, które znalazły się w mojej kolekcji.
 
Agnieszka Anioła

Przedstawiłbym moim niegrającym znajomym grę “K2”, by przekonać ich do tej formy rozrywki. Dlaczego? Gra ta ma dobrą oprawę wizualną. W myśl powiedzenia, że “liczy się pierwsze wrażenie”, podejrzewam, iż ta gra swoją grafiką może zachęcić znajomych do rozgrywki. Poza ładną oprawą graficzną samej planszy i plansz graczy, każdy rodzaj karty posiada swoją unikalną grafikę.  Prostota zasad i przejrzystość instrukcji. Mimo wielkiego formatu, który może jednak odstraszać ludzi niezorientowanych w świecie planszówek, zasady nie są skomplikowane i sprawne ich wyjaśnienie powinno zająć nie więcej niż 15 minut. Instrukcja, zaś jest okraszona sporą liczbą rysunków oraz przykładów, dzięki czemu nawet człowiek opornie wchłaniający wiedzę po pierwszym przeczytaniu zrozumie zdecydowaną większość zasad. Tematyka. Gra wbrew pozorom ma bardzo przyziemną tematykę, chodzi w niej przede wszystkim o przetrwanie. Poza tym gra dzieje się w świecie rzeczywistym, co zainteresuje osoby nielubiące klimatów fantasy lub science-fiction. Nie spotkałem się też wcześniej z żadną grą opowiadającą o ekspedycji, próbującej wspiąć się na szczyt góry, zatem tematyka gry też jest bardzo oryginalna, a tym samym również przyciągająca. Klimat gry. Osobiście nie zapomnę tego uczucia podczas gry, gdzie już po paru minutach człowiek czuje się jakby próbował zdobyć szczyt K2. Kiedy himalaista ma coraz mniej tlenu pojawiają się emocje, które wspaniale wpasują się klimat gry, najczęściej jest to strach i chęć walki o przetrwanie. Poziomy trudności. Gra ma dwa warianty szlaków (prosty i trudny) oraz dwa warianty pogodowe (letni i zimowy), co daje nam łącznie cztery warianty gry, które można potraktować jako stopnie trudności. De facto te poziomy trudności są bardzo dobrze dobrane i zoptymalizowane. Jeżeli gra okaże się zbyt łatwa na jednym z wariantów można spróbować swoich sił na innym. Planowanie. Gra wymaga od gracza dobrego przewidywania działań. Ciekawym aspektem mechaniki gry jest odrzucanie trzech kart, które będą wykorzystane w następnej turze. Również każdy gracz widzi prognozę pogody na kilka następnych dni, co ułatwi planowanie i wybór kart na następne tury. Regrywalność. Ten element gry jest dość duży. Ciężko, aby pogoda, czy karty graczy ułożyły się zawsze tak samo. Obrana przez gracza taktyka dotarcia na szczyt też nigdy nie jest taka sama, w szczególności gdy na szczyt nie prowadzi jedna droga. Na niepowtarzalność rozgrywki też mają wpływ wspomniane wcześniej poziomy trudności, czy aspekt planowania. Zatem oznacza to, że gra nie stanie się szybko nudna, schematyczna i dość sztampowa. Uważam, że to ważny element, jeżeli chce się zachęcić znajomych do gier planszowych. Podsumowując gra jest prosta, lekka, wymaga od gracza strategii, posiada ładną oprawę graficzną, z oryginalną i ciekawą tematyką, poziomy trudności są skalowalne i sama gra jest dość regrywalna, a to wszystko dostaje się w ładnym, nie za dużym opakowaniu. Całość sprawia, że “K2” jest dobrą grą, którą można przedstawić niegrającym znajomym, by przekonać ich do tej formy rozrywki. Rafał Kociniewski