Neuroshima Hex Lite na smartfona – rzut okiem.

Szybki przekaz – dorwałem po raz pierwszy smartfona. Dotychczas wychodziłem z założenia, że jest mi zbędny, bo telefon służy do prowadzenia rozmów, a nie kosztownego przeglądania internetu, gdy takowy posiadam w ramach sieci stacjonarnej. Lecz również nie jestem aspołeczny i widzę, w którą stronę podążają trendy i wiem, że dziś status społeczny wyraża się m.in. poprzez posiadany telefon właśnie. Choćbyś nie korzystał z połowy jego funkcji, musisz je posiadać. Więc zaszalałem i sprawiłem sobie również tablet. Tym przydługim, a także być może zbędnym wstępem, chciałbym oświadczyć, iż na Board Times znajdziecie materiały poświęcone również tym mobilnym produkcjom. Na pierwszy ogień oczywiście rodzima Neuroshima Hex w darmowym wydaniu. Choć wszystko wskazuje na to, że zdobyła sobie moje serce i prędzej czy później wydam tych naście złotych na pełną wersję.

Posiadam Samsung Galaxy Ace, toteż bierzcie to pod uwagę, aby nie okazało się, iż posiadacie słabszy procesor, który sprawia, iż zabawa traci na ewentualnych przycinkach. Choć nie powinno być z tym problemu, gdyż nie jest to demon graficzny, który zużywałby większość ilość dostępnej pamięci obliczeniowej. Podobnie jak w pierwowzorze bowiem bawimy się żetonami czterech armii dostępnych w podstawce. I podobnie jak tam obowiązuje nas zniszczenie siedziby oponenta, nim on zrobi to samo z naszą. Nihil novi. Pytanie zasadniczo brzmi – jak się w to gra? Ano … zwyczajnie. Obsługa jest wygodna, ale dopiero po partii-dwóch, które pozwolą nam intuicyjnie podejmować się rzeczy najtrudniejszej, a mianowicie obracania jednostek. Poza tym liczy się wielkość wyświetlacza, by łatwiej było trafiać w mikroskopijnych rozmiarów buttony odrzucania. Na tablecie pogramy bardziej komfortowo. Podsumowałbym to w ten sposób – fani Neuroshimy i tak kupią. Dla całej reszty będzie to świetny sposób zabicia czasu w autobusie, tudzież nudnym wykładzie. Albo robieniu tego wspólnie z kolegą. Wyborne. I w przyzwoitej cenie.