Dwuosobowa "Agricola".
Chyba każdy zna “Agricolę” – symulator XVII-wiecznego rolnika, który prowadzi gospodarstwo rolne. Sadzi, pieli, zbiera plony, a w tym wszystkim znajduje jeszcze czas na prokreację, która stanowiła zresztą bardzo istotny element zabawy.
Zawsze obecna w pierwszej dziesiątce najlepszych gier na świecie wg. portalu “BGG”. Doczekała się zresztą niezliczonej ilości dodatków [talia Z itd.], które najwyraźniej wyczerpały klasyczną formułę. Można więc oskarżyć autora o odcinanie kuponów, jasne. Ale nie zmienia to faktu, że ma szansę dostarczyć interesujący tytuł dla jednej/dwóch osób, skupiającej się, uwaga, uwaga, na hodowli zwierząt. I nazywa się Agricola: Die Bauern und das liebe Vieh.
Wątek ten oczywiście pojawił się już w samej “Agricoli”. Budowaliśmy im zagrody, rozmnażaliśmy, przerabialiśmy na mięso, karmiliśmy nimi rodzinę. Świetnie komponował się z pozostałymi mechanizmami. Tym razem odciął się od nich, skupiając się tylko na tej jednej warstwie. Wiemy pokrótce jak ma to wyglądać.
Tym razem gracze zaczynają z planszą 3×2, która ulegać będzie stałej rozbudowie, dając naszym podopiecznym więcej przestrzeni, a nam samym możliwości. Spośród spośród łącznie 16-tu akcji wybierzemy 3 na każdą z ośmiu rund. Sam autor mówi, że dzięki temu zabawa potrwa maksymalnie pół godziny, a przy tym będzie dużo prostsza od swojego imiennika.
Na początku każdej rundy, surowce i zwierzęca dodawane są do rondla [chyba się nimi zachłysnął, przy okazji Ora et Labora]. Co ciekawe, w przypadku tych drugich, gdy tylko któreś nie zostanie zabrane przez gracza, na przykład świnia, dodawane jest inne. Służy to zapobieganiu sytuacji, w której za jednym zamachem moglibyśmy pozyskać więcej, a ponadto wymusza większą elastyczność.
Każdy zwierz zapewnia trzy punkty, gdy tylko spełnimy warunek posiadania odpowiedniej ilości tychże w zagrodzie, a ponadto charakteryzują się swoim unikalnym, mechanizmem punktowania. I tak na przykład kolejny punkt zapewnia: pięć koni, albo osiem owiec. Tym samym rzadsze i trudniejsze w hodowli zwierzęta, przynoszą naturalnie więcej profitów.
A jeśli te są sercem, to rolę wątroby przyjmują budynki. Nabywane za surowce [trzcina, drewno, cegły], pojawiają się etapami, zgodnie z duchem “Agricoli” – tym razem jednak za sprawą rondla. Budynki A stawiamy na polu A. Z chwilą przejścia do kolejnego etapu, nie wybrane przez kogokolwiek, przesuwają się na pole B, dołączając do gromadki tych z tego pola. Pełnią rozmaite funkcje – przynoszą punkty, zapewniają dodatkowej akcje. Występuje więc wzajemna zależność między hodowlą, a ich stawianiem.
Uwe nie wie, czy gra wyrobi się na tegoroczne Essen. Ale jest pewien, że będzie to dużo prostszy, od oryginału tytuł, który przyciągnie do siebie tematyką i, jak zawsze, zapewne fajnymi rozwiązaniami mechanicznymi.