Do przyjaciół recenzentów – komentarz.

Pominę wstęp i przejdę do sedna sprawy, a mianowicie wpisu na blogu Adama Kwapińskiego. Potrzebnego, demaskującego nieprzyjemną prawdę, ale będącego trochę nazbyt na wyrost. Pomińmy z góry błędy stylistyczne i gramatyczne, bo chyba każdy zgadza się z faktem, iż nie powinny mieć miejsca, więc nie traćmy czasu na dyskusję na ich temat.

Mam wrażenie, iż od każdego recenzenta Adamie wymagasz, by z pasją oddawał się swojej profesji, a na czas wnikliwej analizy gry odsuwał każdy inny aspekt swego życia na bok. Analogiczna sytuacja ma miejsce w przypadku jednego z growych podcastów, którego w wolnych chwilach słucham. Jego gospodarzom wytyka się najmniejszą formę niewiedzy. Tymczasem nie są specjalistami w swojej kategorii, a wręcz przeciwnie – to zwykli gracze nie aspirujący do miana profesjonalistów. Do każdego nagrania przygotowują się odpowiednio wcześniej, a więc jeśli nie mają wiedzy na dany temat, starają się go pogłębić, aby móc w ogóle o nim rozmawiać. Jednak komentarze bywają bezlitosne i wśród nich trafiają się takie, które twierdzą, by nawet nie próbowali, jeśli nie siedzą głęboko w temacie.

Czy można pozbawiać kogoś prawa głosu, bo jego wiedza kogoś nie satysfakcjonuje? Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku recenzentów, którzy w naszej branży stanowią w ogromnej większości amatorzy. Amatorzy, którzy rozwijają swój warsztat, a braki umiejętności nadrabiają na tym etapie zapałem. Oczywiście, jeśli zdecydowali się kroczyć tą ścieżką powinni się zwracać uwagę na to, by stawać się coraz to lepszym. Niemniej, nawet jeśli robią to w sposób daleki od doskonałości, nie umniejszałbym ich roli. Nie każda opinia musi być fascynująca, ale spełnia swoją zasadniczą rolę, czy przekazuje informację.

Nieco inaczej sytuacja wygląda z moją osobą jako redaktora Board Times. Wraz z rosnącą społecznością rozumiem, że moja opinia trafia do coraz większej liczby osób przyczyniając się do ich poglądu na dany tytuł. Ale nie rozumiem dlaczego miałbym zmieniać formułę swojej recenzji, która zawiera wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Dostosowałem ją do potrzeb czytelników, bo korzystając z małego spisu treści, każdy może znaleźć interesującą go część. Nie musi w tym celu przebijać się przez całość – stąd nie pisuję fabularyzowanych wstępów, recenzji w formie opowiadania, bądź pisanych z trzeciej osoby. Wypracowany na przestrzeni czasu styl stawia na konkret, a czytelnicy Board Times wiedzą czego się spodziewać. Nowe osoby, którym jednak sposób pisania recenzji nie przypadnie do gustu, mogą zrezygnować z naszych na rzecz innych.

Podsumujmy:

1) Zero tolerancji dla błędów stylistycznych, merytorycznych i gramatycznych.

2) Nie każdy aspiruje do miana profesjonalnego recenzenta, ale powinien przestrzegać zasady nr. 1

3) Również chciałbym, aby o mojej grze pisano szerzej, ale zdaję sobie sprawę z faktu, że nie jestem wyjątkowy

4) Nie wymagam zaangażowania, a rzetelności.

5) Recenzja nie musi być z definicji fascynującą lekturą, ale przekazaniem opinii jej autora.